- Napisałam do niego, bo zabrakło mi pieniędzy na dalszą naukę. Odpisał, lecz nawet
nie raczył nakleić znaczka na kopertę. Przypomniał w liście, że ostrzegał moją matkę przed popełnieniem głupstwa i teraz nie zamierza płacić za jej błędy. Wywnioskowałam, że i mnie zalicza do tych błędów. - Dobrze wiedzieć, że są na świecie więksi dranie niż ja. To pocieszające - stwierdził hrabia i znowu pogłaskał ją po ręce. - I co było dalej? - Panna Grenville dała mi uczniów, tak że zarabiałam na siebie do czasu ukończenia nauki. Później pracowałam jako guwernantka albo dama do towarzystwa. A teraz jestem tutaj i rozmawiam z earlem Kilcairn Abbey w jego pięknym ogrodzie różanym. - A co z Welkinsami? Odsunęła się od niego i wstała. - To całkiem inna historia, która nie ma nic wspólnego z moimi uczuciami dla krewniaków. - Nikt nie usłyszy tej opowieści. Nigdy. - Więc nic mi pani nie powie? - Nie. Podniósł się z ławki. - Owszem. Kiedyś pani mi zaufa. - Nigdy panu nie zaufam. Sam pan powiedział, że gdyby nie testament ojca, nigdy nie wziąłby pan ciotki Fiony i Rose pod opiekę, co moim zdaniem upodabnia pana do mojego wuja. Zmrużył oczy. - Pani również nie jest święta, panno Gallant. Proszę nie dokonywać porównań i nie przenosić na mnie nienawiści do swojej rodziny. Okoliczności są zupełnie inne. - Odwrócił się i ruszył w stronę domu. - Dobranoc. Patrzyła za nim przez chwilę. - Dobranoc. 10 Virgil Retting ziewnął nad filiżanką mocnej herbaty i próbował się rozbudzić. Nienawidził wcześnie wstawać. O tej porze jego przyjaciele spali jeszcze w najlepsze. Wciąż czuł się lekko zamroczony po całonocnych staraniach, żeby zapomnieć o przykrym spotkaniu z earlem Kilcairn Abbey. - Skoro tak ci zależało na moim towarzystwie, że przeszkodziłeś mi w śniadaniu, mógłbyś wreszcie coś bąknąć. Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. - Mówiłeś, żebym się do ciebie nie odzywał. Bardzo trudno ci dogodzić, ojcze. Diuk Monmouth posmarował bułkę miodem. - Mówiłem, żebyś nie prosił mnie o pieniądze - sprostował, celując w syna nożem. - Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia, milcz. Gdy ojciec przeszył go wzrokiem, poczuł się jak pięciolatek, który znowu zmoczył łóżko. Po chwili diuk wlepił wzrok w poranną gazetę. Na pewno wstał przed świtem i wezwał swoich londyńskich doradców, agentów i księgowych na pierwsze zebranie w sezonie. Ten człowiek chyba nigdy nie spał, a nawet kiedy na krótko zamykał oczy, zawsze wiedział, co się dzieje. Dlatego Virgil zwlókł się z łóżka i zjawił w Retting House, nim ktoś inny przyniósł wieść. - Tym razem nie chodzi mi o pieniądze, ojcze. Czy zawsze musisz mnie posądzać o złe rzeczy? - Nie dajesz powodów, żebym cię chwalił. - Teraz mi podziękujesz... W drzwiach stanął kamerdyner. - Wasza lordowska mość, lord Liverpool i lord Haster przybyli na poranne spotkanie. - Świetnie. Dwie minuty, Jenkins. - Słucham, wasza lordowska mość. - Ale, ojcze... - Virgilu, wykrztuś wreszcie, czego chcesz, albo zaczekaj do jutra. Będę wolny między dziesiątą a jedenastą.