realizować. Na pewno w znacznej części pod wpływem
pana Cunninghama i Joego. Niezależnie jednak od przyczyny, przyszłość stanowiła dla niego paląco ważną kwestię. Nie chciał zostać rybakiem ani zdać się na łaskę turystów i restauratorów. Jeśli już, to sam mógłby mieć parę restauracji. A Sheila... No cóż, może kiedyś kochała go na swój sposób, jej życiowe plany były jednak zupełnie inne. Chciała się wydostać z wysp, a nie wiązać z mężczyzną nawet ambitnym, lecz bez szczególnych perspektyw. Już w szkole średniej wolała towarzystwo turystów i mieszkańców Florydy, którzy przyjeżdżali tu na weekendy do letnich domów, a w niedzielę wieczorem wracali do swych kosztownych mieszkań i prestiżowych zajęć. Zawsze jednak uważała go za przyjaciela. Ich romans tylko na krótko zmienił ten stan rzeczy. Nie w ostatnich latach jednak, gdy wywiązał się ze swych obowiązków wobec armii, osiedlił w okolicy St. Augustine, otworzył biuro detektywistyczne Whitelaw Investigations... i zakochał się w Kathy Malkovich. Od powrotu do domu widywał Sheilę tylko okazjonalnie, zwykle w towarzystwie jakichś przyjaciół, najczęściej przy barze. Kilka tygodni wcześniej odwiedziła nawet z Nate'em jego wyspę. Złapali 37 dużego złotoryba i upiekli go na ruszcie. Z uwagi na przeszłość, ludzie przywiązywali do znajomości Dane'a i Sheili większą wagę, niż cała rzecz była warta. Nate opowiadał mu o obecnym życiu Sheili. Potem urwał. Przypomniał sobie, że Dane'a łączyło z nią kiedyś coś więcej niż przyjaźń. Zwykłe męskie uwagi zabrzmiałyby w tej sytuacji zbyt obcesowo. Powinien więc był wiedzieć. Sheila zawsze lubiła flirtować. Wobec seksu przyjmowała racjonalną jej zdaniem postawę. Wiedziała, że niektórzy mężczyźni są w łóżku dobrzy, inni nie. Nie uważała, by pójście z kimś dlatego, że ten ktoś może jej coś zaoferować, było grzechem. Tak wiele kobiet sypiało z jakimiś popaprańcami tylko dlatego, że wydawało się im, że ich kochają albo że to porządni faceci. Tak zwykle mawiała. Tamtego popołudnia, tydzień wcześniej, po raz pierwszy zobaczył ją naprawdę w akcji. Roztaczała swój czar przy barze. Nie przeżył wstrząsu, lecz poczuł pewną ulgę, że nie związał się z nią silniej albo - Boże broń - ożenił. Poczuł też smutek, przypominając sobie wspólne dzieciństwo. Także pewien niesmak. Zastanawiał się, co Sheila, u diabła, robi. Nie musiała. Była piękna i młoda, świat stał