Następnie połączyła się z bezpośrednim numerem
Andrew. - Jak dobrze, że cię złapałam - powiedziała, gdy podniósł słuchawkę. - Już myślałam, że wyszedłeś na lunch. - Jem kanapkę przy biurku. Rodzina w porządku? - Jak najlepszym - odparła, nie wdając się w szczegóły. - Co masz do mnie, Andrew? - Czas pogadać o drugiej części „Podróży kulinarnych". - O Boże. - Jak wiesz, Vicuna pogodziła się z twoją rezygnacją, ale ludzie z Food and Drink upierają się, żebyś podpisała aneks do kontraktu. - Jakiego rodzaju aneks? - Lizzie poczuła niepokój. - Chcą gwarancji, że wyłączywszy naturalne katastrofy i inne poważne nieprzewidziane trudności, dokończysz filmowanie. - Co to znaczy „poważne"? - Nie wchodźmy w to teraz, Lizzie. - Chyba jednak powinniśmy - zaprotestowała. - To, co dla mnie jest poważne, dla nich może być drobiazgiem. To sprawka Richarda Ardena? - Nawet tak nie myśl! Przypuszczam, że ich prawników, ale nie musimy się specjalnie przejmować. - Ty może nie musisz, ale ja tak. - Lizzie przestraszyła się i zdenerwowała. - Wiedzą przecież o moich zobowiązaniach, wiedzieli od samego początku. Zdawało mi się, że Richard po wypadku doskonale rozumiał, że muszę wyjechać. - Oczywiście, że rozumiał. - Andrew wpadł w uspokajający ton. - Ale teraz prawnicy powiadają, że zarówno on, jak jego zwierzchnicy powinni doprowadzić do twojego powrotu i wznowienia produkcji, gdy tylko minie początkowy kryzys. - Richard wiedział, że to niemożliwe. - Trudno to udowodnić, moja droga - tłumaczył agent. - Zresztą nie ma takiej potrzeby, ponieważ nikt nie grozi nam skutkami prawnymi ani nawet nie zachowuje się nieładnie. - Mam nadzieję! - Na razie zakładają, że skoro Edward jest pod opieką Christophera, nie ma potrzeby... - Ach, więc o to im chodzi? - przerwała mu Lizzie. - 0 gwarancję, że na czas kręcenia pokazów przestanę być matką? Jeśli tak, to natychmiast wycofuję się ze wszystkiego i koniec. - Lizzie, nie denerwuj się tak... - Zaliczkę też mogę im oddać, proszę bardzo. - Przemyśl to jeszcze, dobrze? - Nie! - Szczerze mówiąc, rozkładanie ich na łopatki nie jest najlepszym posunięciem z punktu widzenia przyszłości. - To fatalnie. - Lizzie, ty się źle czujesz?