odczuwać coś w rodzaju pokrewieństwa z obiema
zamordowanymi kobietami, chociaż wcale ich nie znała. Ale przypadek małej Iriny, co do którego istniała obawa, że przysłoni go groza innych koszmarnych wydarzeń, zaczął ją wręcz prześladować. - A co, jego zdaniem, mógłbyś zdziałać? - Keenan ma nadzieję, że wymyślę jakieś nie do końca legalne hokus-pokus, dzięki któremu Irina wróci do babci. - Ale to niemożliwe? - No niestety nie. Lizzie odczekała chwilę. - Robin, po co właściwie tu jesteś? - Bo uważam, że to gratka dla mediów. - Nie jestem dziennikarką. - Ale występujesz w telewizji. I piszesz. Uniosła ręce. - Jeszcze niewiele mogę. - Dwoma palcami chyba dasz sobie radę z klawiaturą? - Może nawet nie tylko dwoma - zgodziła się, poruszając dłonią. - Przyda ci się dobry fizjoterapeuta. - A co bym miała napisać? - Ty tu jesteś najlepszym sędzią, nie uważasz? - Sama nie wiem. List do członka parlamentu? - I seria artykułów. Im więcej hałasu, tym lepiej. - Myślałam, że zostawiasz to mnie? Pochylił się do przodu. - Więc pomożesz? - Oczywiście, że pomogę. A przynajmniej spróbuję popędzić im kota. - Dzięki! - Jeszcze nic nie zrobiłam. - Namyślała się przez chwilę. - Czy Irina na pewno jest jeszcze w kraju? Nie odesłali jej do Rumunii? - Z tego, co mówi Keenan, nie są nawet na sto procent pewni, czy dziecko pochodzi z Rumunii. Tony Patston powiedział im wszystko, co mógł na temat kobiety, która sprzedała im małą... może to mu coś pomoże w jego własnym procesie? - Sprzedała... - powtórzyła jak echo Lizzie. - Joanne Patston za wszelką cenę chciała być matką. Gdyby nie ten skurwiel Tony, dzieciak naprawdę miałby szczęście. - Rozumiem, że babcia nie ma szans na adopcję? - Jest za stara. - A na rodzinę zastępczą? - Właśnie to pani Finch sugerowała Keenanowi. - No dobrze. To chyba najlepsze podejście, jak sądzisz? - Ja zawsze się z tobą zgadzam. - I też mi w tym pomożesz? - Spróbuj mnie powstrzymać! 123 W wietrzny, ale słoneczny dzień kwietniowy, trzy