- Właściwie co ci wysłałem? - spytał Matthew.
207 - Ten cudowny kosz z kawą i czekoladkami od Harrodsa. - Super - odparł Matthew, po czym wytłumaczył przyjacielowi, co się dzieje. - Ktoś ci robi kawały. - Najwyraźniej. Tyle że dla mnie to mało śmieszne. - Ale kto? Matthew zerknął na drzwi gabinetu, sprawdził, czy są zamknięte. - A kto ci przychodzi na myśl pierwszy? Kto ma największe osiągnięcia na tym polu? - Myślałem, że z tym już koniec. - Ja także. - To dość skomplikowany kawał jak na młode dziewczyny. - Jeszcze nie zacząłem się nad tym zastanawiać. - A ile osób dostało takie prezenty? - Na razie wiem o czterech... Chociaż dziadek dziewczyn też mi zostawił jakąś wiadomość. - Czyli byłby piąty. - Karl myślał przez chwilę. - A masz rachunki z tych sklepów? Sprawdziłeś je? - Jeszcze nie. Prawdę rzekłszy, wcale mnie nie ciągnie badanie, jak daleko to sięga. - Wcale ci się nie dziwię. Czy nie bierzesz pod uwagę jeszcze innych osób? Owszem, ktoś taki przyszedł mu niedawno do głowy. Jedyną osobą, która regularnie doprowadzała go do szału, była Zuzanna Durkin. Ale to absurd - zreflektował się po chwili. Po prostu wolał uniknąć podejrzewania dziewczynek. - Matt? - Nie, na razie nie myślę o nikim innym. Rano Matthew ustalił, że Gabriel Walters otrzymał od niego kosz owoców od Marksa & Spencera. Zaczynało go to wszystko coraz bardziej złościć, ale żeby obdzwonić sklepy, musiał zaczekać do dziesiątej, aż skończy się narada. W styczniu wszędzie trwały wyprzedaże, więc zabrało to dużo czasu, a kiedy miał właśnie na linii odpowiedni dział Harrodsa, do pokoju wparował Phil Bianco i Matthew musiał się rozłączyć. Spróbował jeszcze raz w czasie lunchu i ostatecznie udało mu się znaleźć kogoś, kto zgodził się zbadać sprawę. Odpowiedź nadeszła dość szybko: na rachunku Matthew nie widnieją wymienione przez niego towary. Oczywiście prześledzą te pozycje po swojej stronie, on zaś mógłby w tym czasie sprawdzić, 208 czy nie zginęła mu któraś z kart kredytowych albo czy ktoś niepowołany się nią nie posłużył. Kiedy wieczorem wrócił do domu w poczuciu nie tylko doznanej krzywdy, ale także zniewagi, czekała na niego kartka od Zuzanny z podziękowaniem za piękny upominek, co tym samym wykluczało ją z grona podejrzanych. Zadzwonił do niej natychmiast i wyjaśnił, że zaszło nieporozumienie. - Przyznaję, że byłam nieco zaskoczona. To znaczy, bardzo się ucieszyłam, ale nie podejrzewałabym cię raczej o taką ekstrawagancję. - Umilkła na chwilę. - Może chcesz, żebym ci to zwróciła? Ale z tym byłyby kłopoty, bo został mi tylko koszyczek i słoik chutneya.