- Ale nie powiedziałem do czyjego. - Nikos tylko
wzruszył ramionami. - Jesteśmy w moim domu. A raczej będziemy. Mniej więcej za pół godziny. - Oszukałeś mnie! - zawołała Carrie. Koszmarny dzień okazał się mieć fatalne zakończenie. - Tutaj będzie wam o wiele lepiej - odparł Nik z niewzruszoną pewnością siebie. - Danny prędko wróci do zdrowia. Będzie miał świeże powietrze i doskonałą opiekę. Nie ma sensu, żebyście się gnietli w tym ponurym londyńskim mieszkanku. - Masz mnie natychmiast odwieźć do Londynu - powiedziała lodowatym tonem. - Tak jak się umówiliśmy. - Ale po co? - Nik był autentycznie zdziwiony. - Co takiego ważnego jest w Londynie? - Moja praca i żłobek Danny'ego. W Londynie jest nasz dom. Nie rozumiesz? - Danny nie może chodzić do żłobka, bo jest chory - zauważył przytomnie Nikos. - A co za tym idzie, ty nie będziesz mogła chodzić do pracy. Nie wmawiaj mi, że wolisz się dusić w tym swoim małym mieszkanku, niż spokojnie spędzić ten czas w moim domu. - Nie będę z tobą dyskutować. Ja tutaj podejmuję decyzje, nie ty. Zabieram Danny'ego do domu. Do Londynu. Rozumiesz? - Ciekawe, jak chcesz to zrobić? - spytał Nik R S z nutką rozbawienia w głosie. - Przecież tu też nie pozwolą ci wsiąść do samolotu z chorym dzieckiem. A ja nie zaryzykuję zdrowia mego bratanka i nie zostawię go pod twoją opieką, skoro straciłaś umiejętność logicznego myślenia. - Rzeczywiście nie pomyślałam - przyznała Carrie. - Gdyby nie to, nigdy bym ci nie zaufała, nie uwierzyłabym, że rzeczywiście zabierzesz nas do domu. Do Londynu - uściśliła tym razem, dla pewności. - Jak sobie chcesz - powiedział Nik z tym swoim irytującym spokojem. - Danny jest w samochodzie i pewnie jeszcze śpi. Ty możesz tutaj zostać, jeśli się tak upierasz, ale on pojedzie ze mną do domu. Wyszedł z samolotu, powoli schodził po trapie. Carrie zerwała się z miejsca, co sił w nogach pobiegła za nim. - Zaczekaj! - zawołała. Potknęła się, ale zdążyła się złapać metalowej barierki. - Nie możesz mi tego zrobić! - Ależ oczywiście, że mogę. - Nikos się zatrzymał, odwrócił się i popatrzył na Carrie. - Właściwie już to zrobiłem. - Zostałam oszukana! - wołała Carrie. - Ty mnie zwyczajnie porwałeś! Nikos na nią popatrzył, a potem wyjął coś z kieszeni. - Proszę - powiedział. Postawił na trapie torbę Carrie, na wierzchu położył jej paszport. - Możesz robić, co ci się żywnie podoba, ale Danny zostanie tutaj ze mną.