Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kwiatek.wroclaw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra17/ftp/kwiatek.wroclaw.pl/paka.php on line 5
Podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Wzdrygnęła się. Kiedy Gloria zaproponowała, żeby poszła za nią na bal maskowy, odniosła się sceptycznie do tego pomysłu, choć w głębi duszy korciło ją ryzyko. Ostatecznie uległa namowom Glorii; przyjaciółka przekonała ją, że rzecz nie będzie taka trudna, jak się zrazu wydawało. Obydwie były tego samego wzrostu i podobnej budowy, nosiły nawet ten sam rozmiar butów. Na balu zawsze pojawiał się tłum gości, sala tonęła w półmroku, matka nie sprawdzała, jak Gloria się bawi, a ojciec spędzał wieczór przy barze. Jeśli Liz nie zdejmie maski i postara się trzymać na uboczu, plan powinien się powieść.

Podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Wzdrygnęła się. Kiedy Gloria zaproponowała, żeby poszła za nią na bal maskowy, odniosła się sceptycznie do tego pomysłu, choć w głębi duszy korciło ją ryzyko. Ostatecznie uległa namowom Glorii; przyjaciółka przekonała ją, że rzecz nie będzie taka trudna, jak się zrazu wydawało. Obydwie były tego samego wzrostu i podobnej budowy, nosiły nawet ten sam rozmiar butów. Na balu zawsze pojawiał się tłum gości, sala tonęła w półmroku, matka nie sprawdzała, jak Gloria się bawi, a ojciec spędzał wieczór przy barze. Jeśli Liz nie zdejmie maski i postara się trzymać na uboczu, plan powinien się powieść.

  • Gotard

Podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Wzdrygnęła się. Kiedy Gloria zaproponowała, żeby poszła za nią na bal maskowy, odniosła się sceptycznie do tego pomysłu, choć w głębi duszy korciło ją ryzyko. Ostatecznie uległa namowom Glorii; przyjaciółka przekonała ją, że rzecz nie będzie taka trudna, jak się zrazu wydawało. Obydwie były tego samego wzrostu i podobnej budowy, nosiły nawet ten sam rozmiar butów. Na balu zawsze pojawiał się tłum gości, sala tonęła w półmroku, matka nie sprawdzała, jak Gloria się bawi, a ojciec spędzał wieczór przy barze. Jeśli Liz nie zdejmie maski i postara się trzymać na uboczu, plan powinien się powieść.

28 June 2022 by Gotard

Ostatecznie dziewczyna nie tylko dała się przekonać do pomysłu, ale była nim coraz bardziej podniecona. Zawsze marzyła, żeby wziąć udział w prawdziwym balu maskowym, takim, o jakich czytała w książkach historycznych. Chciała zobaczyć, jak się bawią ludzie naprawdę bogaci. Być, choćby przez jeden wieczór, na miejscu Glorii. Płonęły jej policzki. Dotknęła swojego odbicia w lustrze, trochę zawstydzona własnymi myślami. Kim ona jest? Kopciuszkiem? Myśli, że pantofelek dobrej wróżki odmieni jej życie? Że nagle pojawi się książę? Akurat. Skrzywiła się i odwróciła od lustra. Na zawsze zostanie Kopciuszkiem. Wyjrzała ostrożnie przez drzwi na korytarz, w kierunku wind. Ani śladu Glorii. Z ciężkim westchnieniem zamknęła na powrót drzwi, usiadła przy toaletce i oparła brodę na dłoniach. Powinna była wiedzieć, że przyjaciółka się spóźni. Ostatnio wszędzie się spóźniała, a Liz ją nieodmiennie kryła, tak by Gloria jak najwięcej czasu mogła spędzać z Santosem. Początkowo sporadycznie odwoływała się do pomocy Liz, teraz czyniła to właściwie codziennie. Liz godziła się zrazu chętnie, w końcu Gloria była jej najlepszą przyjaciółką. Ostatnio jednak zaczynała być zmęczona ciągłymi kłamstwami. Westchnęła ponownie. Dotąd były nierozłączne, uczyły się razem, razem biegały do kina, szły do centrum handlowego i do biblioteki, wyprawiały się na przejażdżki rowerowe do Audubon Park. Teraz to się skończyło. Cóż, człowiek musi płacić za miłosne uniesienia najlepszej przyjaciółki. Liz zaczęła wodzić czubkiem pantofelka po orientalnym wzorze grubego dywanu. Im bardziej Gloria traciła głowę, im bardziej lekkomyślnie i nieostrożnie postępowała, tym bardziej prawdopodobne stawało się, że w końcu cała rzecz się wyda. Być może pani St. Germaine już coś zauważyła. Liz przeszedł dreszcz na tę myśl. Przerażała ją matka Glorii. Mimo że odnosiła się do niej serdecznie i zawsze miała dla niej miłe słowo, nie wierzyła ani przez moment w dobre intencje tamtej. Owszem, Hope St. Germaine uznała, że mała Sweeney ma dobry wpływ na jej córkę i zaakceptowała przyjaźń - ale do czasu. Jej stosunek do Liz mógł się zmienić w każdej chwili. A była osobą znaczącą, posiadającą duże wpływy, przy tym zimną i bezwzględną. Czasami Liz, spoglądając w jej oczy, nie mogła powstrzymać dreszczu przerażenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w stosownym dla siebie momencie pani St. Germaine nie zawaha się użyć swojej władzy i wpływów, by pozbyć się niewygodnej przybłędy. Ona zaś, bezradna i uzależniona od łaski innych, nie obroni się wtedy. Jeśli nadal miała otrzymywać stypendium, powinna mieć nieposzlakowaną opinię i celujące oceny. Niepokalanki oznajmiły jej wprost: jedno potknięcie i wyleci ze szkoły. Do łazienki weszła jakaś matka z dwojgiem zmęczonych, rozmarudzonych dzieci. Liz przyglądała się rodzinnej scenie niewidzącym wzrokiem, wciąż zatopiona w myślach o Hope St. Germaine. Kiedyś próbowała podzielić się z Glorią swoimi lękami, jednak przyjaciółka stwierdziła, że niepotrzebnie się boi. Matka niczego nie podejrzewa, przekonywała, a nawet gdyby odkryła prawdę na temat romansu córki, to konsekwencje poniesie Gloria, nie Liz. Pomimo tych zapewnień Liz nie mogła pozbyć się złych przeczuć. Gloria opowiedziała jej o kłótni z Santosem i o swoim zamiarze porozmawiania z ojcem. Zdaniem Liz przyjaciółka straciła instynkt samozachowawczy. W jakimś sensie mogła to nawet zrozumieć, nie zmniejszało to jednak w niczym jej obaw. Ostatnie dwa miesiące sporo czasu spędziła z zakochaną parą - Gloria chciała, żeby poznała Santosa tak dobrze jak ona i by mogła się przekonać, że to najwspanialszy facet na świecie. Liz nie musiała długo się przekonywać. Od razu uznała, że nigdy w życiu nie spotkała tak fantastycznego chłopaka. Był bystry, przystojny, z poczuciem humoru, doprowadzał ją do śmiechu i prowokował do myślenia. Przy nim mogłaby nawet uwierzyć, że jest ładna. I wcale nie uważał, że dziewczyna, która ma trochę oleju w głowie, musi być nudna. Podziwiał zresztą jej inteligencję, mówił jej o tym. Nawiązała się między nimi szczególna nić porozumienia, inna niż ta, która łączyła go z Glorią. Obydwoje pochodzili z biednych rodzin, obydwoje musieli sami o wszystko walczyć. Tak, mieli ze sobą wiele wspólnego. Nic więc dziwnego, że Liz była w nim prawie zakochana. Zafrasowana, przygryzła wargę. Wcale się jej nie podobało, że tak właśnie czuje. Było jej głupio, że czeka, kiedy Gloria i Santos zerwą ze sobą. Martwiła ją własna nielojalność, ale też wiedziała, że nigdy nie zrobiłaby świństwa przyjaciółce. Nie. Nie potrafiłaby zdradzić, zawieść, oszukać. Nigdy. Zresztą i tak nie miała u Santosa żadnych szans. Nawet gdyby Gloria nie stała jej na drodze, Santos nie zwróciłby na nią uwagi. Nie zainteresowałby się takim molem książkowym jak ona. Ściągnęła brwi w zamyśleniu. Przyszłość. Jej przyszłość. Czy pewnego dnia będzie bogatą, powszechnie szanowaną kobietą? Czy odniesie sukces? Czy wymyśli lekarstwo na raka albo uczyni coś, co zmieni oblicze świata? Jeśli tak, to wtedy przestanie się martwić, że jest brzydka. I tak właśnie się stanie, powtarzała sobie z determinacją. Jeśli ukończy niepokalanki z dobrym świadectwem, będzie w stanie zdobyć stypendium, które pozwoli jej studiować. Będzie miała wszystko, o czym marzyła przez całe życie. Mama z dziećmi wyszła z kabiny. Idąc do drzwi, rzuciła Liz przyjacielskie spojrzenie. Liz uśmiechnęła się do niej i pomyślała o swojej matce. Kiedy zamykały się drzwi, usłyszała jeszcze wołanie dziewczynki: - Popatrz, mamusiu, księżniczka! Zaraz potem w toalecie pojawiła się Gloria. Nareszcie. Liz zerwała się z taboretu. Na widok przyjaciółki zaparło jej dech w piersiach - w sukni z delikatnej, mieniącej się materii, wielobarwnej jak pawie pióra, lamowanej złotem, Gloria rzeczywiście wyglądała jak księżniczka, jak księżniczka, którą Liz zawsze pragnęła zostać. - Spóźniłaś się - zdołała wykrztusić, kładąc rękę na piersi. - Czekałam na odpowiedni moment, żeby się wymknąć. - Co z matką? - Zachowuje się jak królowa pszczół otoczona rojem. Nawet na mnie nie spojrzała przez cały wieczór. Zobaczysz, że będziesz się świetnie bawić. Potraktuj to jak przygodę, Liz. - Okropnie się boję. Gloria parsknęła śmiechem, po czym przyłożyła palec do ust. Obydwie przemknęły na palcach do kabiny dla niepełnosprawnych, zamknęły się wewnątrz i szybko zamieniły ubraniami. Liz ukryła włosy, tak różniące się od włosów Glorii, pod szyfonowym turbanem, założyła maseczkę z piór. Teraz nikt jej nie rozpozna. - Wyglądasz fantastycznie - szepnęła rozpromieniona Gloria. - Naprawdę? - Liz spojrzała na swoją suknię, wygładziła miękkie fałdy i ponownie pomyślała o Kopciuszku. - Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego. Musiała kosztować fortunę. - Możesz ją sobie zatrzymać. Ja chcę tylko Santosa. Dzisiaj spełnią się moje sny. Liz spojrzała uważnie na przyjaciółkę. Policzki jej pałały, oczy błyszczały. Coś się stanie, pomyślała i ponownie ogarnęły ją złe przeczucia. - Coś przede mną ukrywasz. Mów, o co chodzi, Glorio. Gloria otworzyła usta, już miała powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Pokręciła głową. - Przejrzyj się w lustrze. - Otworzyła drzwi kabiny, wychyliła ostrożnie głowę, upewniła się, czy teren jest czysty, i pociągnęła Liz za rękę. Na widok swojego odbicia dziewczyna krzyknęła z niedowierzaniem. - To naprawdę ja? - Ty. - Gloria uśmiechnęła się. - Mówiłam ci, że wyglądasz fantastycznie. Liz z lekko przechyloną głową wpatrywała się w lustro. Jeszcze nie wierzyła, że podstęp się uda. - Nawet w masce nie przypominam cię ani trochę. - Owszem, przypominasz. Nie zbliżaj się tylko do mamy i do ojca. Na wspomnienie Hope St. Germaine Liz ponownie przeszedł zimny dreszcz. - Nie martw się, ani myślę zbliżać się do kogokolwiek, a szczególnie do niej. - Bierz. - Gloria podała Liz swoją torebkę wieczorową, zrobioną z tego samego co suknia materiału. - W środku masz szminkę i chusteczkę. Jeśli ktoś do ciebie podejdzie, udaj, że masz napad kaszlu, zasłoń usta chustką i uciekaj do toalety. Liz odebrała torebkę drżącą dłonią. - Nie wierzę, że to robię. - Ja też się boję. - A co będzie, jeżeli... - Żadnych „jeżeli”. Musi się udać.

Posted in: Bez kategorii Tagged: chlebek szczęścia, chlebek szczęścia, imiona damskie dla psa,

Najczęściej czytane:

-Mnie się bardzo podoba. Jest wielki i wspaniały. Kamienie

i mury kryją w sobie niezwykłe historie - powiedziała Laura. Dokładnie to samo poczuł Richard, gdy zobaczył dom po raz ... [Read more...]

Richard stał w pokoju Laury i patrzył, jak śpią. Chciałby

wpełznąć na łóżko i się do nich przytulić. Przepełniała go tak ogromna wdzięczność za ich istnienie. Z każdym dniem coraz dotkliwiej czuł, jak jałowe było przedtem jego życie. A teraz ... [Read more...]

czka. ...

– Coś się działo na linii. Prawie go nie słyszałam. Spojrzała na śpiącą córkę i westchnęła ciężko. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiatek.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste