Ale przecie¿ drzwi do jego pokoju były zamkniete. Sama sie o
tym przekonała. Serce zaczeło jej bic szybciej. To na pewno ktos ze słu¿by, ktos, kto ma klucz do wszystkich drzwi. Nieprzyjemne wra¿enie, ¿e ktos ja obserwuje, trwało. Kropla deszczu z obramowania kaptura spadła jej na nos i Marla zamrugała powiekami. W nastepnej sekundzie cien zniknał - 166 nie było ju¿ złowrogiej sylwetki wyłaniajacej sie z mrocznego pokoju. Nikt na nia nie patrzył. Zaczynam sie bac własnego cienia, pomyslała. Na całym ciele miała gesia skórke. Ruszyła dalej ogrodem, przez przerwe w ¿ywopłocie weszła na mały plac zabaw z kilkoma hustawkami, które zaczynały ju¿ rdzewiec. Czy kołysała kiedys Cissy na jednej z nich? Czy łapała rozesmiana córke u dołu krótkiej zje¿d¿alni? Mysl, Marla. Skoncentruj sie. Przypomnij sobie cos. Cokolwiek! Usiadła na jednej z hustawek i odepchneła sie od ziemi. Pod hustawkami widniał slad po małych stopkach, zagłebienie, w którym zaczynała zbierac sie woda. Marla zamkneła oczy. Słyszała dzwieki dobiegajace z miasta - cichy szum ulic, stukot wagonów kolei linowej, gdzies w pobli¿u ujadał pies. Za murem z cegły mieszkali sasiedzi. U stóp wzgórza rozciagało sie miasto, ale ona tutaj, w otoczonej wysokim murem posiadłosci, czuła sie odcieta od swiata. A przecie¿ San Francisco zaczynało sie tu¿ za tymi bramami. Musi tylko przez nie przejsc. Ale dokad miałaby isc? - Dokadkolwiek - mrukneła. Czuła, ¿e marzna jej rece, którymi przy trzymywała sie zimnych łancuchów hustawki. Hotel Nicka jest zaledwie kilka przecznic stad, pomyslała. Oczywiscie, nie pójdzie tam, mowy nie ma. Ale mo¿e, jesli wyjdzie za mur tej eleganckiej rezydencji, odnajdzie spokój i odzyska w koncu te przekleta pamiec. Musi dowiedziec sie jak najwiecej na temat Pam Delacroix - kim była ta kobieta, w jaki sposób ja poznała i po co jechały razem do jej córki w Santa Cruz. Do głowy przychodziło jej sto pytan na minute, dreczyło ja nieustanne poczucie winy z powodu dwojga ludzi, którzy przez nia stracili ¿ycie. Dwoje ludzi. Dwie osierocone rodziny. 167 Uwa¿ała, ¿e powinna sie modlic, ale czuła instynktownie, ¿e nieczesto to robiła. Tego dnia jednak postanowiła zrobic wyjatek. Odrobina duchowosci nie zaszkodzi. Jednak kołyszac sie lekko na dzieciecej hustawce, nie była w stanie przypomniec sobie ¿adnej modlitwy. W koncu poczuła, ¿e woda, która zebrała sie na siedzeniu, przemoczyła jej spodnie. Usłyszała chrzest kroków na ¿wirze i znieruchomiała, zaciskajac palce na łancuchach hustawki. - Marla? Na dzwiek głosu Nicka serce zabiło jej szybciej. Nick wsunał głowe w przejscie w ¿ywopłocie i rozejrzał sie szybko po placu zabaw. - Własnie cie szukałem. - Stanał pod bezlistna kopuła